Instagram – najlepszy z możliwych światów?
Autor

Justyna Sempruch
Data
10/12/2024
Pragniemy skupionych na sobie instagramowych oczu, miejsca pościgu, gdzie jednak ścigamy się tylko sami ze sobą w pogoni za światem lepszym niż nasza rzeczywistość. Dla wielu taki pościg kończy się obniżeniem poczucia własnej wartości, depresją, lękiem i poczuciem społecznego odrzucenia.
Pomimo wielu uśmiechniętych twarzy wakacje z Instagramem są samotne. Wyjazdy kończą się często kłótnią lub pretensjami ze strony współpodróżujących, zdjęcia są ważniejsze od towarzyszy podróży, a wybór odpowiednich scenerii odbywa się kosztem ich czasu i potrzeb, często to oni właśnie wykonują zdjęcia, które prawie nigdy nie są wystarczająco dobre.
Wyobraźmy sobie przyjaciółki, które rezerwują podróż do Nepalu, przemieszczają się po urzekającym regionie Gandaki i wspinają się na Annapurnę. Kobietę, która odbywa malowniczą podróż do Etiopii i odwiedza wykute w skale kościoły Lalibeli. Chłopaka, który spędza tydzień w dżungli amazońskiej. Żadne z nich nie robi sobie zdjęć.
Teraz wyobraźmy sobie popularną gwiazdę Instagramu, która bukuje wakacje w Hotelu Mystique na Santorini. Jedzie tam, gdyż luksusowe wnętrze hotelu z turkusową scenerią morza będzie świetnym tłem do sfotografowania się w porywających pozach, z lampką wina, z czarującym uśmiechem. I jeszcze jeden człowiek, właściwy bohater tej historii: tego nie stać za bardzo na Hotel Mystique, obecnie na top liście najbardziej instagramowych hoteli świata, ale on również pragnie zaistnieć dla swoich licznych znajomych. W jaką podróż się uda i jak zaznaczy swoją obecność? Co będzie, a czego nie będzie widać na zdjęciu? To właśnie obraz nas samych, kiedy podczas wyjazdu koncentrujemy się na tym, by zrobić sobie zdjęcia na słynnym tle, gdzie inni również zaznaczyli swoją obecność. Gdy miejsca, które warto opublikować, determinują nasze wakacje, gdy wyjazdy mające służyć za wypoczynek zamieniają się w pragnienie zaistnienia w zupełnie innym świecie niż samo miejsce, do którego jedziemy.
Nic dziwnego, gdyż nasze zaistnienie w świecie Instagramu ma spełnić choćby w małej mierze pragnienie bycia doskonałym. Osoby oglądane i oglądające to jedno i to samo zjawisko. Żeby być oglądanym, trzeba oglądać. Tak więc użytkownik to osoba z tendencją do porównywania siebie z innymi, deprecjonowania siebie naprzemiennie z wywyższaniem. Czuje satysfakcję po ostatniej sesji zdjęciowej na Bali i popada w przygnębienie, oglądając zdjęcia znajomych z romantycznego wyjazdu do Toskanii. Własny świat postrzega jako szary i nieatrakcyjny, choć przecież wie, że na zdjęcia nakładane są filtry, że twarze i sylwetki podlegają procesom odmładzania, wyszczuplania i że on sam spędza godziny na stylizacji siebie. A jednak im więcej popularności, tym bardziej „realna” staje się rzeczywistość zdjęcia. Opublikowane zaczyna istnieć naprawdę, a im bardziej jest dostrzegane i komentowane, tym bardziej uzależniający jest świat powstającej w ten sposób iluzji. Nie wiadomo, co bardziej uzależnia, obietnica przebywania w pewnych kręgach? Ekskluzywność? Popularność? Pragnienie bycia zauważonym, pożądanym…? Ostatnio dużo się mówi o manifestowaniu własnej dostępności, gdzie Instagram mniej lub bardziej służy jako portal randkowy nie wprost.
\
*Błędne koło Instagrama* \
Aby zrozumieć instagramowy świat, posłużę się światem mitów. Według Carla Gustawa Junga mity opierają się na nieświadomych treściach zbiorowych. Przemycają archetypowe treści naszych zachowań, mają znaczenie psychologiczne i kulturowe. Zacznijmy od mitu o Syrenie, półkobiecie, półrybie, a czasem półptaku. Uosabia on akt uwodzenia, który nie ma sobie równych. W greckiej mitologii Syreny swoim śpiewem uśmiercają nawet najbardziej doświadczonych wojowników, których siła nic jednak nie znaczy w starciu z mocą syreniego głosu. Ich wołanie wyzwala wieczną pogoń za obietnicą rozkoszy, pewność siebie, a zarazem posmak zagrożenia, niebezpieczeństwo połączone z doznaniem przyjemności. Syrena to pielęgnowany w myślach obraz pożądania: to, co nas oślepia, to zmysłowość, powierzchowność: złoto i drogie kamienie, uwiecznione poezją Owidiusza.
Drugim interesującym mitem jest Narcyz. To młody, przystojny myśliwy, w którym zakochuje się Echo. Przeklęta przez Herę potrafi powtarzać tylko ostatnie słowa wypowiadane przez ukochanego, Echo nie jest w stanie rozmawiać z Narcyzem i wkrótce umiera okrutnie odrzucona. Narcyz wydaje się tym nieporuszony, przygląda się jedynie sobie w tafli leśnego jeziora. Widząc to, bogini Nemezis uznaje, że nadszedł czas zemsty.,/br>
Połączenie obu mitów wydaje się niezwykle obrazowe: mamy tutaj uwodzenie, niespełnioną miłość, bezradność, triumf płynący z poczucia bycia pięknym i porażkę z powodu poczucia własnej ułomności. W greckiej historii Narcyz nie jest w stanie nawiązać z nikim kontaktu, Echo natomiast zakochuje się w osobie, której brakuje zdolności bycia z kimś blisko, kto troszczy się bardziej o swój doskonały obraz w oczach innych niż o uczucia. W działaniu, podobnie do Syreny, uwodzi lub manipuluje, a jego celem jest władza, kontrola i własne interesy.
Zarówno Echo, jak i Narcyz nie są w stanie być same, aby przetrwać, ale też nie mogą być z kimś. I w tym właśnie pomaga Instagram, stając się współczesną zemstą Nemezis. Podczas gdy Echo pozostaje bez Narcyza, bez kogoś, kto mógłby ją ożywić, Instagram, niczym Syrena, wyzwala w Narcyzie głód bliskości. Narcyz odnajduje tam siebie w niezliczonych odzwierciedleniach.
Oboje, cierpiąc na brak poczucia stabilnego JA, doświadczają pustki i bezsensu życia. Żyją w straszliwym odosobnieniu. Na poziomie kulturowym to utrata ludzkich wartości, brak umiejętności zadbania o siebie, brak troski o innych. Tu miarą postępu staje się gromadzenie rzeczy materialnych, fotografowanie się na tle miejsc wzbudzających pożądanie, przepięknych, choć często nienaturalnych, upiększonych plaży, miejsc przepychu, miejsc wzbudzających podziw i uwielbienie.\
Uzależnienie od bycia dostrzeżonym
\
Uzależnienia pojawiają się zawsze tam, gdzie występuje brak, nieuświadomiona potrzeba czegoś, co miało być, a nie nastąpiło. Instagram, a obecnie coraz bardziej TikTok uzależniają, udostępniając właśnie to coś, co zastępuje brak. Powoduje kompulsję przeglądania, sprawdzania polubień i komentarzy, potrzebę naśladowania i upubliczniania siebie w przestrzeni medialnej. Uzależniające jest skupianie uwagi innych swoim wizerunkiem, uwodzenie oparte na doznaniach wizualnych, niezwiązanych bezpośrednio z analizą czy oceną treści, jak również podglądanie, śledzenie, sprawdzanie innych.
Uzależnić może się każdy. Instagram daje dostęp do wielu możliwości. Samo wstawienie zdjęcia może być aktem próżności, tabletką na samotność, a lajkowane przez tysiące fanów to jeszcze inny rodzaj doświadczenia. Ekscytacja bycia dostrzeżonym działa jak uzależniająca substancja. Osoby, które nas zauważają, mogą być mniej lub bardziej realne, jednak ich uwaga skierowana na nas wprowadza w stan zachwytu. Podobnie jest z podglądaniem innych, dajemy się na chwilę porwać, wciągnąć w doznanie, to również wprowadza w stan ekscytacji. Obydwa procesy – bycie dostrzeżonym i podglądanie – wiążą się z byciem w odmiennym stanie świadomości, innym niż nieznośnie zwykła, szara codzienność. Z czasem jednak ekscytacja, jak każda używka, staje się rutyną, jak byśmy palili tylko dlatego, że nie możemy przestać. Ruch związany z przeglądaniem jest jak wciąganie dymu papierosa, czy przybliżenie do ust kolejnej lampki wina.
Ponieważ w świecie mediów realne niebezpieczeństwo (gdybyśmy kogoś podglądali naprawdę) zostaje zastąpione czymś, co jest (prawie) realne, działa na psychikę nieco inaczej. Nie ma tu barier związanych z fizycznym zagrożeniem, w każdej chwili można odłożyć telefon, wyłączyć się z sieci i przestać oglądać. I właśnie to powoduje, że tego nie robimy. Dajemy się wciągać, bo niby mamy nad tym kontrolę (to my kogoś podglądamy), bo niby jesteśmy rewelacyjni (to inni się nami zachwycają), bo niby nasz ukochany prosi tylko, żeby mu zrobić zdjęcie (to nic, że chodzi mu o tysiące nowych ujęć). Wystarczy, że zakończyłeś związek, a już masz możliwość sprawdzania miejsc oraz ludzi, którymi otacza się ex. Wystarczy, że ktoś wyjeżdża na wakacje życia, że pozostaje dla nas niedostępny, Instagram choć na chwilę daje nam dostęp do tej osoby. Osobiście znam ludzi, którzy, aby się ustrzec przed kompulsją sprawdzania swoich byłych, blokują własne konto niczym Odyseusz chroniący uszy przed syrenim śpiewem, a chwilę później zakładają konto anonimowe, by podglądać swobodniej. Następnie obwarowują dostęp do konta niemożliwym do zapamiętania hasłem, którego nigdzie nie zapisują. Następnie rekonstruują to hasło…\
Jak się „odinstagramować”?\
Jak się nauczyć żyć chwilą, jak przekonać samego siebie, że nie potrzebujemy zdjęć na social media i że wyjazd bez nich będzie równie wartościowy? Trudno jest się oprzeć chęci sfotografowania przepięknej chwili, cudownego miejsca, podzielenia się jego atmosferą ze światem.
Podążając za psychologią procesu Arnolda Mindella, uzależniamy się w sytuacjach, gdy osiągnięcie stanu zadowolenia czy ekscytacji, dostęp do potrzebnego nam poczucia satysfakcji lub doświadczeń jest możliwy tylko dzięki przyjęciu określonej substancji, zastosowaniu jakiegoś rytuału czy obecności określonej osoby. Instagram, podobnie do substancji uzależniających, nie wywołuje bezpośrednio stanu, który jest nam potrzebny, a raczej przypomina nam o tym, co i tak jest w nas. Aby dotrzeć do potrzebnego nam stanu, np. doświadczenia popularności, potrzebujemy coraz więcej czynnika uzależniającego, odczuwamy silny niepokój, gdy nie zwiększa się liczba followersów, cierpimy – psychicznie lub fizycznie – gdy kończą się polubienia.
Podążając za Mindellem, Instagram, a właściwie rytuał i osoby z nim związane, przenoszą nas właśnie do takich doświadczeń, z którymi nie mamy świadomego kontaktu. Kim jesteśmy, nie zdając sobie z tego sprawy. Bez Instagramu nie jesteśmy w stanie na przykład poczuć, że jesteśmy atrakcyjni i wartościowi. Nie mamy swobodnego dostępu do potrzebnego nam doświadczenia siebie jako osób w pełni wystarczalnych, w pełni wartościowych. Jednocześnie nie potrafimy skorzystać z poczucia bycia wartościowym. Instagram, czyniąc nas atrakcyjnym, nie pozwala nam zmierzyć się z trudnością bycia atrakcyjnym bez retuszu, uniemożliwia realną zmianę. Jak NARCYZ uzależniony od własnego odbicia, uzależniamy się od tego, jak postrzegają nas inni. Instagram zaczyna wyrażać część naszej osobowości, w pewien sposób stajemy się INSTAGRAMEM, taflą wody odbijającą nasz wizerunek.
„Odinstagramowaniem”, według nurtu psychologii zorientowanej na proces, byłoby dotarcie do stanu, który Instagram umożliwia w sposób świadomy, uwzględniający nasze ograniczenia. . Jedną z metod pracy terapeutycznej jest stawanie się TYM, od czego jesteśmy uzależnieni, wchodzenie w stan świadomości, który to umożliwia. Inną bardzo użyteczną metodą jest praca z systemem rodzinnym, np. z relacją, czyli w jakim, jeśli w ogóle, związku jest osoba uzależniona, sprawdzanie, czego nie musi dostrzegać lub robić dla związku dzięki uzależnieniu. Jaki model związku podtrzymuje współuzależnienie? Co się wydarza, a co pozostaje nieosiągalne?
Kiedy nikt Cię nie zauważa, to co się z Tobą dzieje? Jak tego doświadczamy, gdy zostawiamy coś bez echa? To stan, który osiągnęły przyjaciółki w podróży do Nepalu, kobieta w Lalibeli, chłopak w Amazonii. Potrafią zatrzymać świat. Wystarczy im rzeczywistość tu i teraz. Zostawić coś oznacza, że nie komentujemy, zdjęcie nie robi na nas wrażenia, nie interesuje nas obraz, a doświadczenie. To stan osoby na ścieżce serca. Zanika granica między pokazywaniem siebie w pięknym świetle a pokazywaniem świata – wtedy się scalamy, jesteśmy częścią większego doświadczenia. To robi różnicę między narcyzem zagubionym w sobie tak bardzo, by nie postrzegać wokół siebie piękna, a obserwatorem, który rzeczywiście widzi. Chcę przez to powiedzieć, że nie widzę problemu w publikacji zdjęcia z wakacji, pod warunkiem że mamy kontakt z doświadczeniem świata, a nie kompulsywną potrzebą pokazywania siebie w tym świecie. Bo jeśli doświadczamy, to współtworzymy i za to właśnie bierzemy odpowiedzialność. Stajemy się częścią tego miejsca na ziemi – jest to rodzaj medytacji nad jego pięknem i przekazanie tego doznania innym, nie jest natomiast wypełnianiem braku poczucia własnej ważności kosztem tego miejsca na ziemi.
Tu szacunek do siebie jest ważniejszy od rozgłosu, współodczuwanie świata, którego piękno możemy podziwiać, gdy kruszy się fasada instagramowej wyjątkowości, zaczynamy dostrzegać blask słońca, pole i las, wychodzimy z obłędu, odpoczywamy, oddychamy.
Artykuł ukazał się 21.09.2022 na portalu Charaktery: https://charaktery.eu/artykul/instagram-najlepszy-z-mozliwych-swiatow