Co warto wiedzieć o nurtach w psychoterapii?
Autor
Justyna Sempruch
Data
5/31/2025
Współczesny klient a wybór nurtu terapeutycznego – refleksja w duchu integratywnym
Coraz więcej klientów przychodzących na terapię ma jakieś – mniej lub bardziej sprecyzowane – oczekiwania co do tego, w jakim nurcie chciałoby pracować. To zjawisko może być odczytane jako wyraz rosnącej świadomości społecznej i dostępności wiedzy psychologicznej. Jednak nie zawsze za taką deklaracją stoi głęboka znajomość danej szkoły terapeutycznej. Czasem jest to intuicyjny wybór oparty na opowieści znajomych, popularnych źródłach czy ogólnym wrażeniu, że „to coś dla mnie”.
Z punktu widzenia podejścia integratywnego nie jest to problem, lecz zaproszenie do spotkania. Refleksyjny terapeuta może potraktować taką informację nie jako wskazanie metody, lecz jako początek rozmowy o głębszych potrzebach klienta: "Czego szukasz w terapii? Co przyciąga Cię do tego konkretnego podejścia? Co jest dla Ciebie ważne?"
Czasem okazuje się, że za nazwą nurtu kryje się potrzeba struktury i przewidywalności (często przypisywana podejściu poznawczo-behawioralnemu), a innym razem – otwartości i kontaktu z emocjami (jak w terapii Gestalt). Klient nie musi znać różnic między symboliką w psychoterapii procesu a strukturą poznawczej analizy schematów, by wyrazić głęboko ludzką tęsknotę za zrozumieniem i zmianą.
W tym kontekście szczególnego znaczenia nabiera metafora Krzysztofa Jedlińskiego, psychoterapeuty integratywnego: terapeuta nie jako zewnętrzny reżyser zmian, lecz jako „akuszer wewnętrznej prawdy” – ktoś, kto wspiera pacjenta w odnalezieniu własnego języka zmiany. Klient może używać słownika różnych szkół, ale istotne jest, by terapeuta pozostał wierny temu, co naprawdę służy rozwojowi – nie metodzie samej w sobie, lecz temu, co dzieje się pomiędzy: w relacji, w procesie, w dynamicznym „oglądzie od wewnątrz”.
To podejście wymaga czegoś więcej niż tylko znajomości różnych technik. Wymaga uważności na wewnętrzny punkt ciężkości procesu – na to, gdzie naprawdę znajduje się „punkt przyłożenia” zmiany. Czy jest on na zewnątrz, w gotowych technikach i diagnozach? Czy może wewnątrz – w indywidualnym, unikalnym sposobie przeżywania świata, który domaga się własnej formy wyrazu?
Dlatego w podejściu integratywnym – rozumianym nie jako suma metod, lecz jako wewnętrznie spójna filozofia terapeutyczna – nie wystarczy „dobierać narzędzia”. Trzeba słuchać, kto po nie sięga i dlaczego. Trzeba uznać, że skuteczność nie polega jedynie na działaniu, ale także na rozpoznaniu, kiedy należy być obok, kiedy towarzyszyć, a kiedy pomóc zwerbalizować to, co niewypowiedziane.
W tym sensie rosnąca świadomość klientów może być nie tyle wyzwaniem, ile szansą. To okazja do budowania partnerskiej relacji, w której terapeuta nie narzuca gotowej ścieżki, ale pomaga ją wspólnie odnaleźć. To też zaproszenie do głębszego dialogu: nie tylko o metodach, ale o wartościach, o sensie zmiany, o tym, jak rozumiemy leczenie i wzrost.
Z perspektywy podejścia integratywnego warto więc:
- traktować oczekiwania klienta jako punkt wyjścia, nie punkt dojścia,
- pytać, co za tym stoi, nie tylko „co klient wybiera”,
- dzielić się swoją filozofią pracy, by klient mógł dokonać świadomego wyboru,
- pozostać wiernym swojej tożsamości terapeutycznej, a jednocześnie być gotowym do spotkania z tym, co nowe, inne, żywe – także w osobie klienta.
Bo, jak pisze Jedliński – terapeuta integratywny to ktoś, kto nie tyle zna wiele metod, ile pomaga człowiekowi dotrzeć do własnego języka zmiany. W świecie, w którym klient coraz częściej „wie, czego chce”, terapeuta nadal może być przewodnikiem – nie przez las technik, lecz ku wewnętrznemu kompasowi, który prowadzi do uzdrowienia.
Świadomy wybór nurtu terapeutycznego a paradygmat integratywny
W ostatnich latach można zaobserwować wyraźny wzrost świadomości klientów psychoterapii w zakresie różnorodności podejść teoretycznych. Coraz częściej osoby zgłaszające się na terapię deklarują chęć pracy w określonym nurcie, posługując się nazwami takimi jak „poznawczo-behawioralny”, „psychodynamiczny” czy „humanistyczny”. Zjawisko to wydaje się mieć związek zarówno z popularyzacją wiedzy psychologicznej w przestrzeni publicznej, jak i z rosnącą potrzebą klientów do aktywnego współuczestnictwa w procesie terapeutycznym.
W kontekście refleksji nad psychoterapią integratywną, sformułowanej przez Krzysztofa Jedlińskiego, nasuwa się pytanie: czy i w jaki sposób ten wzrost świadomości wpływa na relację terapeutyczną, szczególnie w przypadku terapeuty integratywnego?
Jedliński odróżnia podejście eklektyczne, polegające na doborze metod do aktualnych potrzeb klienta, od podejścia integratywnego, w którym istnieje wewnętrzna zasada spajająca różnorodne techniki. Kluczowe znaczenie ma tu nie zestawienie wielu metod jako zbioru zewnętrznych interwencji, lecz uznanie wewnętrznej aktywności pacjenta jako źródła zmiany. W podejściu integratywnym – pisał Jedliński – „strzałki biegną od środka pacjenta ku obwodowi okręgu – ku określonym metodom”, a nie odwrotnie. Innymi słowy, to nie terapeuta aplikuje metodę, lecz pacjent – przy wsparciu terapeuty – znajduje sposób jej uwewnętrznienia.
Z tej perspektywy deklarowana przez klienta preferencja względem konkretnego nurtu staje się nie tyle żądaniem stosowania określonej techniki, ile komunikatem na temat jego aktualnych potrzeb, wyobrażeń lub sposobu myślenia o zmianie. Zamiast traktować to literalnie, terapeuta może zadać pytanie: „Co w tej metodzie do Ciebie przemawia?”, „Jakiego rodzaju pracy potrzebujesz?”, „Czy to potrzeba struktury, kontaktu, a może zrozumienia swoich emocji?”
W praktyce oznacza to, że terapeuta integratywny winien nie tyle dostosowywać się do wskazanej przez klienta szkoły, ile poszukiwać znaczenia, jakie ten wybór niesie. Tak rozumiana postawa integratywna – którą Jedliński określa jako „akuszerstwo wewnętrznej prawdy” – zakłada, że skuteczna pomoc psychoterapeutyczna nie polega na przekazie z zewnątrz, lecz na wspieraniu pacjenta w odnalezieniu i wyrażeniu jego własnego języka zmiany.
Pacjent jako podmiot – przesunięcie punktu ciężkości
Jednym z istotnych rozróżnień w tekście Jedlińskiego jest opozycja między „niedomaganiem” a „niedolą”. W pierwszym przypadku możliwe i zasadne są oddziaływania zewnętrzne, prowadzone przez eksperta-terapeutę. W drugim zaś – gdzie cierpienie dotyczy całego człowieka, łącznie z jego tożsamością, nadzieją i poczuciem sensu – nie wystarczają techniki ani porady. W takich przypadkach to wewnętrzne uruchomienie pacjenta staje się warunkiem leczenia. Klient nie oczekuje już „porady”, lecz relacji, która pozwoli mu „urodzić” własną prawdę – niejednokrotnie przekraczającą ramy jednego podejścia.
Tym samym rosnąca świadomość klientów dotycząca nurtów terapeutycznych może – paradoksalnie – prowadzić nie tyle do uproszczenia relacji („daj mi CBT, bo to działa”), ile do pogłębienia rozmowy o ich potrzebach egzystencjalnych, emocjonalnych czy duchowych. Jak zauważa Jedliński, wielu klientów „szybko przechodzi od postawy oczekiwania gotowej rady do poszukiwania kontaktu i zaufania”. W podejściu integratywnym to właśnie ten przełom staje się kluczowy – moment, w którym pacjent przestaje szukać „właściwej metody”, a zaczyna poszukiwać siebie w relacji.
Integratywność jako praktyka filozoficzna
W tym sensie integratywność jest nie tyle sumą kompetencji technicznych, co pewnym paradygmatem filozoficznym. To postawa, która – jak zauważa Jedliński – musi opierać się na „twórczym stosunku do metod”, ale jednocześnie nie może popadać w dyletantyzm czy arbitralność. Terapeuta integratywny nie unika odniesień do duchowości, nie interpretuje pochopnie doświadczeń egzystencjalnych w kategoriach wyłącznie psychologicznych, pozostaje wrażliwy na momenty przejścia, napięcia i transformacji.
Dla takiego terapeuty świadoma deklaracja klienta co do wyboru nurtu staje się materiałem egzystencjalnym, zaproszeniem do pogłębionej rozmowy, a nie jedynie do zmiany stylu pracy. Rolą terapeuty nie jest wówczas „przełączenie się” na inny tryb techniczny, lecz towarzyszenie pacjentowi w eksploracji tego, co naprawdę kieruje jego wyborem. Może się bowiem okazać, że za wyborem CBT kryje się głęboka potrzeba kontroli, a za zainteresowaniem terapią Gestalt – nieświadome dążenie do uznania emocji, które dotąd były wypierane.
Wnioski praktyczne
Z perspektywy praktyki integratywnej, refleksja nad oczekiwaniami klientów co do konkretnego nurtu terapeutycznego prowadzi do kilku kluczowych wniosków:
- oczekiwania klienta należy traktować jako fenomen terapeutyczny, nie tylko logistyczny,
- terapeuta powinien pozostać zakorzeniony w swojej tożsamości zawodowej, jednocześnie otwierając się na znaczenia, jakie klient przypisuje określonym metodom,
- należy dążyć do dialogu z klientem o sensie terapii, nie tylko o jej formie,
- warto zachować elastyczność zakorzenioną w zasadzie integratywnej, a nie arbitralną zmianę technik.
Jak pisze Jedliński, terapeuta integratywny to ktoś, kto potrafi „pozostać przy języku pacjenta”, zamiast wtłaczać go w ramy jednej szkoły. W świecie, w którym pacjent coraz częściej „wie, czego chce”, terapeuta nadal może pozostać towarzyszem w odkrywaniu tego, czego naprawdę potrzebuje.